Reklama
Reklama

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 22 gości 





Reklama
Reklama

Statystyki

Reklama
Lekcja angielskiej uprzejmosci
Wpisał Igor Sitowski   
Piątek, 21. Sierpień 2015 13:38
Na początku swojej przygody w UK możesz odnieść wrażenie jakby świat, który Cię otaczał był namalowany wszystkimi kolorami tęczy i jeszcze kilkoma innymi. Dzieje się tak oczywiście za sprawą uprzejmości Anglików, którzy prędzej czy później doprowadzą Cię do szału.

Wtedy już nie będziesz taki skłonny z uśmiechem na twarzy po kilka razy dziennie odpowiadać, że wszystko u Ciebie w porządku. Najprościej mówiąc to wszystko wyjdzie Ci bokiem i to nawet szybciej niż myślisz. Tak przynajmniej było w moim przypadku i do napisania tego tekstu przyczyniła się moja sąsiadka…

W ciągu jednego dnia widuje ją po kilka razy i każdy ten raz jest okazją do zapytania: - How are you? Wychodząc do pracy odpowiadam: - Fine, thank you, and you? Wracając z pracy sytuacja się powtarza. Jeszcze jakiś czas później wyrzucam śmieci lub wracam ze sklepu i znowu odpowiadam, że wszystko u mnie w porządku. Tak jakby w przeciągu jednej godziny miało się coś u mnie zmienić, a nawet gdyby tak było to i tak nie opowiedziałbym jej o swoich problemach.

Dlatego, jeżeli Anglik pyta Cię tradycyjnym: - How are you? to nie dlatego, że interesuje go co u Ciebie słychać, tylko robi to z czystej uprzejmości. Tak jak w Polsce jeszcze jakiś czas temu (a nawet w dzisiejszym czasach) mężczyzna kłania się kobiecie zdejmując kapelusz, tak tutaj Brytyjczyk pyta czy wszystko w porządku. Tradycja czy okazanie szacunku, albo po prostu taki odruch, a nawet obowiązek.

Śmieszna sytuacja miała miejsce kilka dni temu, gdy ta sama sąsiadka po uroczym: - How are you? skwitowała, że piękną mamy dzisiaj pogodę. To nic, że na niebie były akurat same ciemne chmury i to wszystko wyglądało tak jakby za chwilę miała się zacząć ulewa stulecia. Nie wiem czy wynikało to z optymistycznego podejścia do życia tej kobiety czy z czegoś innego, natomiast wiem jak na taką pogodę zareagowałby typowy Polak: - Kur*** i znowu będzie padać... Najwyraźniej dla mojej sąsiadki piękna pogoda to nie tylko słońce i skwar, ale też sam fakt, że jeszcze nie pada. W ogóle mam takie wrażenie, że nic nie byłoby w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Nawet głośna muzyka późnym wieczorem...

Reakcja mojej sąsiadki:
- Przepraszam, że przeszkadzam, wiem że dzisiaj jest sobota, ale ja muszę jutro rano wstać, jest trochę późno i czy byłaby taka możliwość, żeby odrobinę ściszyć muzykę? Tylko odrobinę, byłabym ogromnie wdzięczna. Bawcie się dobrze. Dziękuję

A jak zareagowałby typowy Polak?
- Ścisz tą muzykę bo zaraz zadzwonię na policję. Spójrz która jest godzina! Banda gówniarzy. Matka, dawaj telefon!

Różnica jest ogromna, ale czasami już sam nie wiem co chciałbym usłyszeć. Reakcja Polaka jest przynajmniej szczera i prawdziwa, a Anglik nawet jak myśli inaczej to i tak nie da tego po sobie poznać i będzie stwarzał pozory najmilszego na świecie.

Można odnieść wrażenie jakby to była ich zagrywka, która ma czemuś służyć. Załóżmy, że jesteś w nowej pracy i na początku niezbyt dobrze sobie radzisz. Usłyszałeś właśnie od szefa: - Jesteś częścią tego teamu. I nagle nabierasz wiatru w żagle. Co z tego, że zapieprzasz za dwóch, a nawet za trzech. Ważne, że jesteś doceniany i jedno zdanie potrafi wykrzesać u Ciebie resztkę sił, których przedtem brakowało.

Czy Polski pracodawca nie mógłby pokusić się o jedno dobre słowo w kierunku swojego pracownika? Jasne, ze by mógł, ale wtedy Polak pomyślałby, że wszystko mu wolno.

A czy Polak idący chodnikiem, który uśmiecha się do nieznajomych ludzi, zawsze musi kojarzyć się z chorym umysłowo? Oczywiście, że nie, ale tylko wtedy gdy pozna lekcję angielskiej uprzejmości...

Igor Sitowski