Reklama
Reklama

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 101 gości 





Reklama
Reklama

Statystyki

Reklama
Problemy polskich uczniów w szkołach North East
Wpisał help   
Środa, 18. Kwiecień 2007 16:56
Według szacunków Home Office’u od maja 2004r. do North-East przyjechało 25 tysięcy Polaków. Tylu przynajmniej pracowników z Polski zarejestrowano. Ile może być zatem polskich uczniów w szkołach regionu? Trudno powiedzieć, ale sadze, ze musza to być nawet tysiące, 2-3, a może więcej. Zatem zagadnienie zasygnalizowane w tytule nie jest zjawiskiem marginalnym. Jest to problem kilku tysięcy polskich dzieci i kilku tysięcy polskich rodziców.

Polacy przyjeżdżający do Anglii są zwykle zauroczeni bogactwem materialnym szkol angielskich: nowoczesne, estetyczne budynki, zadbane, rozlegle place wokół szkol z infrastruktura sportowo-rekreacyjna. To widać nawet z zewnątrz. W środku jest podobnie: ładne sale lekcyjne, bogata biblioteka (nie tylko z książkami!), mnóstwo komputerów, tablice multimedialne, instrumenty muzyczne, rożne materiały plastyczne do wykorzystywania w trakcie lekcji itp.

To robi wrażenie. Zwłaszcza na Polakach przyzwyczajonych do wiecznych oszczędności w oświacie. Polska szkoła – z nazwy publiczna i bezpłatna – „wyciąga” od rodziców mnóstwo pieniędzy w postaci składek na Komitet Rodzicielski (zwany teraz Rada Rodziców), „zrzutek” na papier ksero, na malowanie klas lekcyjnych, zakup żaluzji itp. O wydatkach na podręczniki i zeszyty nie wspomnę.

W Anglii do obrazu wspanialej szkoły dochodzą nauczyciele: zadowoleni, dobrze opłacani (z pensja podstawowa od 19 do 32 tysięcy funtów rocznie), wyposażeni zwykle w dostarczone przez szkole laptopy, bardzo szanowani w społeczeństwie. Nauczyciela angielskiego wspiera armia pomocników: m.in. Teaching Assistant (asystent nauczyciela) na lekcji, Lunch Supervisor lub Lunch Assistant w czasie przerwy obiadowej. Oprócz tego w szkole jest SENCO (Special Educational Needs Coordinator – koordynator do spraw specjalnych potrzeb edukacyjnych), zajmujący się uczniami z dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia i uczniami niepełnosprawnymi. Indywidualnie uczniami, zwłaszcza starszymi, zajmuje się tez Learning Mentor lub Tutor. Niektóre szkoły zatrudniają nawet specjalistę do spraw zachowania uczniów - Behaviour Manager, który ma dyscyplinować uczniów.

Krotko mówiąc: mnóstwo pieniędzy inwestuje się tu w edukacje.

Do takiej szkoły trafiają polskie dzieci. Czy to znaczy, ze trafiają do raju? Czy ich „szkolna kariera” jest słodka, łatwa i przyjemna?

W początkowej fazie sytuacja w dużym stopniu zależy od znajomości języka, prezentowanej przez dziecko. Ale – przyznajmy sami - nawet jeżeli zna angielski dość dobrze, to i tak może mieć problemy z Geordie – dialektem rejonu Newcastle. Szkoła oczywiście deklaruje , ze otoczy ucznia pomocą. Ale okazuje się, ze bywa z ta pomocą rożnie. Niektóre szkoły natychmiast organizują dla ucznia z Polski dodatkowe lekcje angielskiego. Inne z tym zwlekają, dopóki nie upomną się rodzice lub samo dziecko. Gdy dochodzi do egzaminów (bardzo częstych w angielskim systemie edukacyjnym) władze szkol są zdezorientowane i nie wiedza, jaka pomoc można uczniowi zaoferować: czy wydłużenie czasu przeznaczonego na egzamin, czy zapewnienie tłumacza, czy dostarczenie słownika angielsko-polskiego i polsko-angielskiego. Wygląda na to, ze nie wypracowano jeszcze żadnych zasad i przepisów w tej kwestii.

Na marginesie wszystkim sceptykom chce uzmysłowić, ze słownik może być naprawdę przydatny. Przecież nieznajomość pojęć „volume” (objętość bryły!) czy „perimeter” (obwód) może spowodować, ze uczeń z Polski zawali egzamin z matematyki, chociaż zna wszystkie wzory na obwody i pola figur oraz powierzchnie i objętość brył. O przydatności słownika na egzaminie z przyrody (Science) już nie wspomnę.

Uczniowi z Polski nie jest łatwo tez odnaleźć się w nowym systemie szklonym: inne typy szkol, inne przedmioty szkolne, a nawet podejście do nauki. Ciężko jest się uczyć, jeśli w nowej szkole nagle nie musisz już prowadzić zeszytów przedmiotowych, a notatki dostajesz na pojedynczych kartkach, jeśli nie masz podręczników, do których możesz sięgnąć, żeby wyjaśnić wątpliwości, zrozumieć, powtórzyć itp. Nawet jeśli nauczyciel zada zadanie domowe, to i tak rzadko kiedy sprawdzi, czy je odrobiłeś.

Oczywiście różnica w programie nauczania zwykle wychodzi na korzyść Polaka – umie i wie więcej od angielskiego rówieśnika. Ale tez, nie oszukujmy się, angielski program jest bardzo okrojony, wręcz minimalistyczny.

Zgadzam się z teza, ze obecny polski program nauczania jest przeładowany, ale czy to ma znaczyć, ze godzimy się na to, żeby polskie dzieci w Anglii wyrastały na ignorantów, bez szans na studia na dobrej uczelni? Czy zgadzamy się na to, żeby, jak ich angielscy rówieśnicy, kończyły edukacje w wieku lat 16 i szły pracować jako pomywacze i sprzątacze?

Problem aklimatyzacji, adaptacji, odnalezienia się w nowym środowisku jest również istotny. Zwykle młodsze dzieci szybciej się przystosowują, szybciej łapią kontakty. Nastolatkom jest dużo trudniej. Trafiają do zżytych i znających się od lat grup i często staja się ofiarami prześladowań w rożnej postaci: psychicznej (np. słownej) , fizycznej lub są ignorowane. Ilu przyjaciół maja polskie dzieci wśród Anglików? Czy zdarza sie, ze angielscy rówieśnicy zapraszają je na urodziny lub na spanie w ich domu?

A rodzice? Każdy rodzic kocha swoje dziecko i chce dla niego jak najlepiej. Ale ilu Polaków, pracując tu, zajmuje się problemami własnego dziecka? Zwykle nie pomagają dziecku w nauce, bo nie ą w stanie: nie znają wystarczająco języka, nie maja dostatecznej znajomości przedmiotu („Bo ci Anglicy uczą jakoś inaczej.”), albo po prostu nie maja czasu ani sil. Czasem trudno jest im znaleźć chwilkę na rozmowę z dzieckiem. A czasem ... po prostu boja się, ze w takiej rozmowie usłyszą prawdę o kłopotach dziecka.

A przecież chcą jak najlepiej. Przecież przyjechali tu dla swojego dziecka, żeby jemu było lepiej, żeby jemu żyło się łatwiej i dostatniej. Ale czy po edukacji w angielskiej szkole publicznej jego szanse zawodowe będą większe niż rodziców? Czy będzie pracowało na wyższym stanowisku i zarabiało więcej od rodziców?

Artykuł ten sygnalizuje zaledwie niektóre aspekty sprawy. Ma skłonić do refleksji, do dyskusji, może tez do działania. Czekam na Państwa opinie.

HELP
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Zapraszam też do dyskusji na forum.