Reklama
Reklama

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 36 gości 





Reklama

Praca

Reklama

Statystyki

Reklama
Proletaryat w Newcastle - wywiad & zdjęcia
Wpisał Polnews.co.uk, wywiad & zdjęcia: Anna Meisel   
Piątek, 21. Październik 2016 17:38
Dokładnie 9 lat temu, 21 października 2007 roku w Newcastle upon Tyne zagrał zespół legenda polskiego rocka – Proletaryat. Dzisiaj, specjalnie dla Was, niepublikowane wcześniej zdjęcia i wywiad, które znaleźliśmy w przepastnym archiwum Polnewsa.

Wywiad przeprowadziła Anna Meisel, a na zdjęciach ujęcia m.i. z Klubu Polskiego w Newcastle, gdzie członkowie grupy oddali głos podczas wyborów do Sejmu i Senatu. Poprzednia fotorelacja z 2007 r. do obejrzenia tutaj...



Anna Meisel: Jakie są Wasze wrażenia z koncertu w Newcastle i jakie są Wasze wrażenie ogólnie z pobytu w Anglii?
Dariusz Kacprzak (KACPER): Daliśmy z siebie wszystko, jak zawsze.
Tomasz Olejnik (OLEY): Za każdym razem dajemy z siebie wszystko. Zdzieram się do tego stopnia, że jutro nie będę mówił.
DK: Frekwencja nie jest zależna ani od nas ani od organizatorów tylko od ludzi, którzy przychodzą na koncerty. Natomiast ostatnio doszliśmy do wniosku, że na nasze koncerty przychodzą elity.
TO: Tak. Na nasze koncerty przychodzi elita, która jest publicznością wyrobioną, posiadającą absolutnie odseparowane uwarunkowanie jeżeli chodzi o słuchanie muzyki. Muzyka może być rytmem do tańca, ale muzyka również, jak jest w naszym przypadku, może być nośnikiem bardzo konkretnych wartości. Pewnego bardzo ukierunkowanego przekazu. Akurat reprezentujemy taki nurt, który oprócz tego huku i hałasu niesie z sobą bardzo konkretny przekaz.

AM: Co wyrażacie między innymi swoimi tekstami, prawda?
TO: Dokładnie. Dlatego zdaję sobie sprawę, że ta wartość, ten walor może być nie do dostrzeżenia przez część osób, które do tego albo nie dorosła, albo nie dojrzała, albo posiada zbyt niską wartość IQ, żeby po prostu pewne rzeczy zrozumieć. To nie oto chodzi, żeby na nasze koncerty przychodziły tysiące ludzi i bezmyślnie się kiwały. Ważne jest to, że nawet jeśli przyjdzie 10 osób to są to ci ludzie, którzy wiedzą o co chodzi. Dla nich warto zedrzeć gardło, dla nich warto stracić 4 kilo wagi. Chociaż w naszym przypadku to chyba nam działa in plus zawsze (śmiech).

AM: Jesteście w Anglii po raz drugi. Byliście wcześniej na koncercie WOŚP w Londynie w 2003 roku.
TO: Zgadza się. Ja miałem jeszcze swoją przygodę w 2000 roku. Epizod emigracyjny.

AM: To znaczy?
TO: Siedzieliśmy przez pół roku w  Londynie. Jeszcze Nielegalnie. (śmiech)



AM: Jesteście w takim razie po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii od czasu kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej. Pierwszy raz od kiedy tylu Polaków tutaj przyjechało. Czy czujecie to, że gracie tak naprawdę dla publiczności emigracyjnej?
TO: Myślę, że ta wcześniejsza emigracja przed rokiem 2004 była mocno zdeterminowana. Pomimo trudności i samego faktu, że była to emigracja nielegalna, ci ludzie byli na tyle zdeterminowani, że funkcjonowali. Z resztą znamy kupę takich ludzi, którzy mieszkają tutaj od 10, 15 lat. Natomiast po tym jak wstąpiliśmy do Unii, ludzie wyjechali z pewnego wyboru. Trzeba tutaj rozgraniczyć pomiędzy koniecznością, a wyborem. To są dwie różne rzeczy. To wcale nie znaczy, bo można by odnieść takie wrażenie, że ta nowa emigracja po 2000 jest inna, w jakiś sposób gorsza, mniej zmotywowana. Mniej określona społecznie czy politycznie. Nie. To nieprawda. Tu nie ma żadnego przełożenia. To dużo młodsi ludzie przede wszystkim, którzy mają naturalne prawo np. niekoniecznie znać zespół Proletaryat. Bo w momencie kiedy my byliśmy u szczytu popularności oni jeszcze srali w pieluchy i ewentualnie zaglądali na baczność kurą w dupy (śmiech). Ja celowo używam takiego porównania, broń Boże nikogo nie obrażając. Natomiast są to ludzie, którzy nie kumają w ogóle tego tematu. Bo być może do niego trzeba dojrzeć, dorosnąć albo po prostu nigdy się go nie zauważy.

AM: Przyjechaliście do Anglii parę dni temu i graliście dla ludzi, którzy mieszkają już tutaj parę lat. Gdybyście w kilku słowach mieli powiedzieć im co się dzieje w Polsce teraz i jak wygląda ta Polska bez nich?
DK: Myślę, że odpowiedz na to pytanie padła dzisiaj. Dzisiaj o 22 czy 23 padła totalna odpowiedź co się dzieje w Polsce. I co by się działo jakby oni nie zagłosowali. To jest bardzo ważne.
TO: W Polsce mają miejsce, bardzo ważne przemiany społeczne. Mianowicie, mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że my wyjeżdżając z wysp wracamy do wolnego kraju. Proste. I to jest kurwa największy przełom jaki mógłby być od czasu kiedy SLD usiadło do Okrągłego Stołu. DK: Albo nawet przegrało wybory.
TO: To jest najważniejszy moment od kiedy Wałęsa przegrał wybory.
DK: Nie wiem czy tutaj tak do końca kogokolwiek to interesuje.
TO: No właśnie czy to kogokolwiek interesuje? Rozmawialiśmy dzisiaj o tym czy ta emigracja ma za zadanie rzeczywiście funkcjonować w takim szerszym kontekście i czasowym i liczebnym. Czy stworzą się warunki w Polsce, żeby Ci ludzie ogarnięci niewiarą, beznadzieją mieli szanse wrócić? Ja myślę, że właśnie teraz stworzą się szanse żeby mogli wrócić.

AM: Myślicie, że jeśli wybory wygra PO to oni wrócą? Albo czy chociaż narodzi się nadzieja na powrót?
TO: Może nie od razu wrócą. Myślę, że stworzą się teraz warunki przynajmniej polityczno-społeczne. I nadzieja oczywiście. Wierzę w to, bo głosowałem za Tuskiem. Że to doprowadzi do takiej sytuacji, w której ci młodzi ludzie, którzy nie mieli szans i perspektyw na swój własny rozwój indywidualny w kraju, będą mieli szansę żeby tam wrócić, zainwestować zarobione tutaj pieniądze, bo będą wiedzieli, że będą niższe podatki, że będzie polityka probiznesowa nawet dla takich bardzo małych przedsiębiorstw. Że będą mieli szanse nie utonąć w morzu trudności prawno-podatkowo-kościelno i nie wiem jeszcze jakich.

AM: W jakim stopniu według Was sytuacja polityczna w Polsce skłoniła ludzi do wyjazdu za granicę?

TO: Na to właśnie przekłada się ta sytuacja społeczno-polityczna. PiS zaczął robić dobre rzeczy. Bo to nie jest tak, że PiS jest piekielną formacją. Bardzo dobrze, że ta sytuacja z PiSem się wydarzyła, bo obnażyła ona pewną słabość struktury naszego państwa. Natomiast ja nie zgadzam się do teraz z metodami, którymi PiS zaczął tę sytuację prostować. A skoro już mamy zidentyfikowane problemy, to myślę że takiemu człowiekowi jak Donald Tusk, będzie dużo łatwiej sytuacje prostować, ale bez użycia Tajnych Służb, bez użycia podsłuchów, bez użycia aparatu represyjnego państwa w takim pejoratywnym tego kontekście. Czyli zrobić to zgodnie z prawem.

AM: Oley, w jednym z wywiadów z tego roku powiedziałeś „Wielu wyjechało. Także wielu naszych fanów. Gdybyśmy zorganizowali koncert w Londynie, mielibyśmy pełną salę, a nie wiem, czy w Warszawie przyszłoby sto osób.” Pełnej sali dzisiaj niestety nie mieliście. Nie graliście jednak jeszcze w Londynie. Czy spodziewacie się tam pełnej sali?

DK: To była przenośnia. Ale przenośnia dla tej sytuacji, o której rozmawialiśmy. Że jednak mnóstwo ludzi z tamtego okresu wyjechała. Ze można liczyć na więcej ludzi tutaj, niż w Polsce.
TO: Chodzi o to, ze największym skupiskiem Polaków, mimo wszystko, biorąc pod uwagę jakiś walor statystyczny, jest Londyn. To są bardzo poważne ilości. Nie wiem jak będzie w Irlandii, bo informacji, które posiadamy na te koncerty szykuje się duża ilość ludzi. To tylko uwarunkowane jest generalnie tym, w którym miejscu tej Polonii jest jak najwięcej. Natomiast używając takiej metafory, chodziło o to że my tylko ze względu na pewne okoliczności, które wyniknęły w naszym życiu, przede wszystkim to fakt, ze założyliśmy rodziny i posiadamy dzieci, spowodowały, że nie jesteśmy tutaj. Bo gdyby nie ten fakt, to bylibyśmy tutaj.



AM: W tym samym wywiadzie, tamten dziennikarz zapytał Ciebie czy może w takim wypadku powinieneś pojechać na podbój Zachodu. I Ty odpowiedziałeś bardzo krótko, powiedziałeś „Nie chcę”.
TO: Jestem związany z miejscem, gdzie przebywam na co dzień, czyli moim rodzinnym miastem. Ze zbyt wieloma korzeniami. To jest rodzina, to jest żona, to jest córka. To jest fakt, że mam tam chorych, niedołężnych rodziców, którymi też się muszę opiekować. Nie potrafię z tym zerwać, nie potrafię tego porzucić, ponieważ ten element związany z pewnego rodzaju lojalnością rozumianą bardzo osobiście powoduje to, że mój wybór jest taki a nie inny. Chociaż z drugiej strony mógłbym okazać się zupełnie nieczuły na pewne aspekty związane z życiem i po prostu pierdolnąć wszystkim i uciec. Natomiast ja tak nie potrafię. Nie mam takiej odwagi. Niektórzy posiadają taką odwagę, że potrafią zostawić wszystko i zacząć od nowa. Wydaje mi się, że jest tutaj jeszcze jedna ważna rzecz, bo to nie znaczy, ja nie chce być źle zrozumiany, że ja w tym momencie w jakiś negatywny sposób oceniam ludzi, którzy naturalnie tak by mogli zrobić. To jest ich wybór. Tak zrobił nasz były gitarzysta. Osobiście uważam go za dezertera. A z drugiej strony gdzieś tam podświadomie zazdroszczę mu. Miał klient na tyle odwagi, żeby taką decyzję podjąć.