Reklama
Reklama

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 48 gości 





Reklama
Reklama

Statystyki

Reklama
Zapasy z Housing Office w Newcastle
Wpisał BB   
Środa, 20. Sierpień 2008 21:00
Tytuł nieprzypadkowy, gdyż nasze doświadczenia z pracownikami trzech biur ‘Your Choice Homes’ i ‘ Your Homes Newcastle’ (biura powiązane) w Newcastle przypominają zmagania zapaśników, może bardziej zawodników sumo. Chcemy Wam o nich opowiedzieć, gdyż wygraliśmy (póki co) i wierze, iż moja historia wspomoże Wasze zmagania.

Pomogła nam znajomość naszych praw, ale przede wszystkim zaprawa w walce, gdyż podczas naszego, ponad dwuletniego, pobytu nauczyliśmy się walczyć o swoje. Musieliśmy , gdyż na każdym kroku emigranci napotykają niebotyczne problemy.

Od dłuższego czasu nasi przyjaciele opiewali zalety domu z councilu. Zdecydowaliśmy, wiec o złożeniu aplikacji. Było to w marcu tego roku. Kiedy poszłam do biura na Two Ball Lonnen pani poinformowała mnie o koniecznych dokumentach – dostarczyłam je, wymieniając słodkie uśmieszki pożegnałam się z panią w przekonaniu, iż wszystko w porządku. Byłam w ogromnym błędzie, bo aż do czerwca czekałam na Welcome letter, gdyż, a to brakowało tego, a to tamtego, co było wierutną bzdurą, gdyż mieli wszystko w biurze, jednak nikt nie wprowadził do komputerowej bazy. Przepraszali a my traciliśmy kolejne tygodnie.

Po dwóch tygodniach mogliśmy aplikować o mieszkanie. Zrobiliśmy to kilkanaście razy aż dostaliśmy kolejny, ciekawy list okazało się, iż nasze WRS ( Worker Registration Scheme) są nieaktualne- wygasła data ważności (zablokowali nam możliwość aplikacji). Zaskoczyło nas to bardzo, gdyż , jak wiadomo, jest to jeden dokument na cale życie. Zmieniana jest część dla pracodawcy, jednakże po upływie roku nie mamy obowiązku odświeżania i tej części. Próbowaliśmy wytłumaczyć te kwestie pani w biurze przy Prospect Place (tam nas odesłano z biura na Two Ball Lonnen), jednakże owa urzędniczka nie miała pojęcia o prawie emigracyjnym i odesłała nas do biura na New Bridge Street.

Nigdy nie mogliśmy zastać pani, która podpisała list ani żadnej kompetentnej osoby. Za trzecim razem, grzecznie lecz stanowczo powiedziałam, co myślę o działaniu biura i znajomości przepisów. Poproszono mnie o zostawienie numeru kontaktowego (który jest w aktach) i niemal natychmiast oddzwoniono, niestety z niczym konkretnym. Napisaliśmy skargę do Head Office, jednak długo pozostawała bez odpowiedzi!

Nie daliśmy za wygraną poszliśmy tam następnego dnia, udało nam się porozmawiać z kobietą, która dzwoniła. Pani przekonywała nas, iż w jej organizacji musimy mieć status rezydenta albo WRS, by dostać dom. Przekonywaliśmy, iż nasze WRS są ważne, ale pani upierała się, ze nie i ze musimy mieć status rezydenta. Nie udało nam się przekonać pani skopiowaną strona Home Office ani przykładami znajomych. Uznałam, ze nie ma wyjścia trzeba pisać do wyższej instancji. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, iż pani po prostu chce się nas pozbyć.

W drodze do domu zadzwonił telefon, okazało się, iż pani sprawdziła cos w dokumentach i w Head Office i może wystarczy jak przyniosę payslipy z minionego roku. Gdy odpowiedziałam, iż dziękuje nie ma sprawy jutro przyniosę, pani była bardzo zdziwiona i odparła ‘och, really...och’. Nazajutrz w biurze zrobiono kopie dokumentów i poinformowano nas, iż teraz już wszystko jest w porządku i mamy czekać na potwierdzenie poczym będziemy mogli wrócić do aplikowania.

Poczekamy zobaczymy.

Nasze zmagania to trochę jak gra w ping - ponga , gdzie rakietkami są angielscy urzędnicy a emigranci piłeczką pingpongowa. Kiedy jednak znamy swoje prawa, nie rezygnujemy przy byle niepowodzeniach i niechęci ze strony urzędników i my możemy stać się rakietkami, które nadają piłeczce bieg.

Nie poddawajcie się i walczcie o swoje, bo żyjecie tu, pracujecie i macie swoje prawa. Mimo, ze nie wszystkim się to podoba, macie prawo sięgać po to co się Wam należy.

BB