Reklama
Reklama

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 119 gości 





Reklama
Reklama

Statystyki

Reklama
Złota Zasada Koła – rozmowa z Marleną Marią Weber
Wpisał Barbara Larysz / pozytywni.co.uk   
Środa, 15. Lipiec 2015 19:40
Dla mnie sukcesem jest przekraczanie granic własnych. Marlena Maria Weber to silna kobieta, świadoma swojego potencjału. Zaczynała jak każdy z nas po przyjeździe do Anglii, dziś współpracuje z BBC i Washington Mind. Związana z polskimi mediami w UK.

Była zaproszona przez ROSA Production Ltd do udziału w projekcie Ridleya Scotta o nazwie „Britain in A Day”. Reprezentowała Polaków na antenie radia BBC w programie Jonathana Milesa na temat emigracji. Aktywistka, brała udział w wielu projektach. Doświadczona  w zakresie planowania i organizacji eventów. Wraz z Healthy Communities Collaborative Facilitator  przygotowywała projekty „Sensible Woman” i „Sensible Man”, w których  współpracowała z NHS, The SAGE,  organizacją „McMillan”, z Newcastle United i lokalnymi mediami.

Jakie były Twoje początki?

Twarzą o beton – to chyba najwłaściwsze porównanie do tego jakie były moje początki tutaj.

Wyjeżdżałam z Polski jako Asystent Menedżera Produktu w poznańskiej Agencji Reklamowej i Wydawniczej. Wydawaliśmy płyty artystów i w każdy poniedziałek na dachu budynku Stary Browar organizowaliśmy ich koncerty. Nie tylko byłam częściowo odpowiedzialna ze ich przeprowadzenie, ale też byłam osobą prowadzącą te koncerty. Przyjeżdżając tutaj mówiłam po angielsku, ale nie na tyle, aby dostać dobrą pracę.

Moją pierwszą pracą w Newcastle było stanowisko pokojówki w jednym z hoteli. To była bardzo ciężka praca, niektóre dziewczyny zaczęły mieć problemy z kręgosłupem, mojej przyjaciółce Klaudii od wysiłku wykręcało palce, a mi z racji nadciśnienia codziennie leciała krew z nosa. Do dziś Klaudia śmieje się, że zawsze wiedziała, w którym pokoju jestem, bo słychać było jak śpiewam piosenkę ”Niech żyje bal”. Myślałam wtedy „jeśli to są jedne z moich najczarniejszych dni, to potem będzie tylko lepiej”.

Zdecydowanie można nazwać Cię  kobietą sukcesu. Ale czym sukces jest dla Ciebie?

Sukces możemy rozumieć jako materialny i niematerialny, w tym znaczeniu ten materialny mam nadzieję, że dopiero przede mną :)

Dla mnie sukcesem jest przekraczanie granic własnych. Pracując w hotelu wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie siłę aby po pracy pójść jeszcze do colleg’u. Wracałyśmy z Klaudią tak zmęczone, że Czesiu – nasz współlokator widząc, że nie mamy siły zrobić sobie obiadu dzielił się z nami swoim. Wiedziałam też, że muszę coś zrobić dla własnego intelektu. Wtedy moja znajoma Kasia powiedziała mi o 2B, magazynie dla Polaków i tak stałam się częścią tej pięknej przygody. Wtedy też znalazłam w sobie siłę, aby pójść i zapytać o wolontariat. Poznałam wtedy Karen Watson, kierowniczkę działu wolontariatu w VONNE (Voluntary Organisations’ Network North East), z którą po kilku latach miałam przyjemność zrobić wywiad do miesięcznika „Praca i Życie za Granicą”. Pamiętam jak Karen w trakcie tego wywiadu powiedziała mi, że widząc mnie po raz pierwszy, wiedziała, że musi zrobić wszystko, aby mi pomóc. Szukali wtedy wolontariuszy do North of England Refugee Service – organizacja do spraw uchodźców, ale chętnych studentów z Europy nie brakowało. Ale poszłam; i tak siedzę w biurze szefa, który rozmawia ze studentką Martą z Niemiec i która prosi go o wysłanie potwierdzenia praktyk na jej uczelnię do Niemiec, bo inaczej nie dostanie stypendium. A on mówi, że zrobi to pod koniec tygodnia. Patrzę jak ta dziewczyna ma łzy w oczach, więc wstaję i mówię: „Jako osoba pracująca z ludźmi z całego świata powinieneś znać różnice kulturowe i wiedzieć, że w Niemczech dzisiaj znaczy dzisiaj.”  Roger patrzy na mnie ze zdziwieniem i pyta: ”A Ty, kto ty jesteś?” wiec mówię, że mam z nim zaraz rozmowę o staż, a on patrzy na mnie i mówi do Marty: ”Weź tę dziewczynę i postaw jej kawę, bo właśnie załatwiła sobie i Tobie praktyki, bo o empatię i walkę o godność drugiego człowieka tu chodzi. Do zobaczenia w poniedziałek. Z Martą jak i z większością ludzi z tej organizacji jesteśmy do dziś bliskimi przyjaciółmi.

Tęskniłaś za krajem, a może nadal tęsknisz?

Pan Sułek i jaJa mam głęboką tęsknotę za zapachem Polski, kiedy wysiadam z samolotu, czuję jak Polska pięknie pachnie i ten zapach kocham. Ten zapach ma w sobie nostalgię, radość, ciepło i bliskość. To zapach chleba mojej babci Heleny i skóry mojej mamy. To zapach koniczyny na łące i lasu po deszczu. Ten zapach ma nawet spojrzenia i śmiech moich bliskich. Ten zapach mnie otula niczym dziadek Władysław przed snem puchową kołdrą. To zapach bzu, fiołków i piwonii, które na szczęście mam też w moim angielskim ogrodzie. Mam też to ogromne szczęście, że mam przyjaciół na całym świecie. Mam rodzinę przy sobie, czyli serce jest na miejscu.

Mamy ten olbrzymi przywilej, żyć w czasach, kiedy barszcz gotować możemy razem z bliskimi za pomocą Skype’a. Po II wojnie światowej mój wuj Roman, brat babci Heleny, będąc w AK musiał uciekać z Polski. Na statku do Anglii nie było już miejsca, więc musiał wyjechać do Australii. Nigdy już nie zobaczył się z rodziną. Tylko dzięki listom utrzymywali kontakt. Moja babcia Helena, po raz pierwszy poznała jego syna i wnuki tuż przed śmiercią, kiedy przyjechali ją poznać. To jest tęsknota. Kiedy robiłam już wspomniany wolontariat dla North of England Refugee Service, przez pierwsze tygodnie musiałam wychodzić z pokoju, aby nie popłakać się przy rozmówcy. Pamiętam dzień, kiedy poszłam do archiwum zamknąć stare akta i natknęłam się na polskie nazwiska. Mój ówczesny szef, teraz serdeczny przyjaciel Gavin, przyszedł zobaczyć co się ze mną dzieje, bo wiedział, że jestem z Poznania i dyscyplina pracy nie pozwoliłaby mi na tak długie bycie w tamtym miejscu. Usiedliśmy na podłodze i milczeliśmy.

Opowiedz również, proszę o Twojej działalności, jako konsultant ds. Polonii i dziennikarz.

Nie wiem, czy którykolwiek wywiad przeze mnie przeprowadzony i czy którakolwiek impreza przeze mnie zrobiona były warte czyjegokolwiek czasu. Mam jednak silną potrzebę podzielenia się z tym czego doświadczyłam, ludzi których poznałam, ich mądrości życiowej. Dla mnie moja działalność, to przejaw mojej polskości.

Z każdej sytuacji staram się wyciągnąć lekcję. 4.5 roku temu wykryto u mnie torbiele. Wtedy postanowiłam, że czas najwyższy pochylić się nad tematem zdrowia. Zanim doszło do operacji, w ramach „Made In Poland Festival” razem z  moimi przyjaciółkami, Anią i Dorotą zorganizowałyśmy imprezę zdrowotną „Świadoma Kobieta”, na temat raka, adresowaną do kobiet, na której  gościem honorowym była Anna Maria Jopek. AMJ dała nawet na swoją stronę internetowa zdjęcie z naszej imprezy. To był dla mnie krok milowy w wierze we własne możliwości. The Evening Chronicle Newcastle poświęcił naszej imprezie 2 strony. I wtedy menadżer piłkarskiej drużyny Newcastle United napisał do mnie, czy zrobię z nim imprezę zdrowotną dla mężczyzn, a on udostępnia boisko i może odbyć się mecz.  I tak ponownie we współpracy z przedstawicielami NHSu, organizacją Macmillan i ICOS pod patronatem portalu Polnews i The Evening Chronicle Newcastle zorganizowaliśmy imprezę zdrowotną dla mężczyzn na temat raka, pod bliźniaczym tytułem „Świadomy Mężczyzna”. I choć nie obyło się bez konfliktu między drużynami, gdyż angielski sędzia po wygranej naszych chłopaków, zmienił zasady naliczania punktów i stwierdził, że wygrana jest Anglików, impreza pomimo wszystko udała się i był kolejny sukces. Niestety, po kilku dniach musiałam poddać się operacji i tak zostałam wycięta z życia społecznego na kilka dobrych miesięcy.

Gdy już zebrałam siły,  ponownie udałam się do Karen Watson, tym razem zapytać o praktyki w BBC.

Karen powiedziała mi wtedy: ”Prawda jest taka, że do BBC są setki chętnych na staż, z całego świata. Jest to machina rządząca się własnymi zasadami.” Powiedziała także: ”Zobaczę, co można zrobić, ale szanse są prawie żadne. Robisz genialną robotę, ale w Twoim kole nie ma szprych. Pozwól, że Ci to tak opiszę. Świat działa jak koło. Ty jesteś w środku tego koła i potrzebujesz powiązań, czyli szprych, które pozwolą, na to aby koło się toczyło. Jest to bardzo prężnie działający mechanizm. Wielu ludzi stoi w miejscu, bo nie wie jak zrobić pierwszy krok. Jednym z takich kroków może być zrobienie wolontariatu. Taka praktyka bardzo liczy się na ryku pracy w UK z wielu powodów. Po pierwsze, potencjalny pracodawca widzi, że bardzo zależy ci na rozwoju w danym kierunku, po drugie, że jesteś aktywny społecznie, po trzecie, szlifujesz swój angielski, a po czwarte, jest to szansa na poznania nowych ludzi. Kiedy środek połączony jest szprychami z częścią zewnętrzną koła, koło będzie się toczyć. Każda nowa szprycha to nowy szlak komunikacyjny. (Używając jednej strony internetowej www.do-it.org.uk dowiesz się, co dzieje się w sektorze wolontariatu w UK).

Za jakiś czas otwieram maila i czytam. „Witamy, piszemy do Ciebie, gdyż Ridley Scott na Ceremonię Otwarcia Olimpiady w Londynie, reżyseruje film pt: „Britain In A Day” i zaprasza każdego do wzięcia udziału, w tym też Polaków. Zapoznaliśmy się z Twoją pracą i Ridley Scott i Morgan Matthews chcieliby, abyś to Ty poleciła i zorganizowała Polaków, którzy wezmą udział w tym filmie.”Z wyrazami szacunku  Rosa Productions”. Zrobiłam, co mogłam. W momencie, kiedy Rosa Productions, chciała mi zapłacić za projekt, przypomniały mi się słowa Karen Watson o braku szprych w moim kole. Poprosiłam więc, czy zamiast pieniędzy mogę dostać referencje. Gdy zobaczyłam referencje nie mogłam uwierzyć, że aż tak mnie opisali, a jeszcze bardziej nie mogłam uwierzyć, jak w ciągu tygodnia dostałam maila od Claire Rutter z BBC Newcastle: „Witam, obecnie robię projekt zdrowotny. Dostaliśmy genialne referencje na Twój temat od Rosa Productions, którzy mówią o wielkim profesjonalizmie. Czy chciałabyś się ze mną spotkać i porozmawiać o naszej przyszłej współpracy”. I chyba ta współpraca jest dobra, bo obecnie szukamy wydawcy do naszej wspólnie napisanej książki dla dzieciJ)))

Pan Sułek i jaKiedy Radio BBC Newcastle szykowało się do audycji Jonathana Milesa na temat emigracji, zadzwonili doPan Sułek i ja do Pozytywnych mnie, czy byłabym wstanie porozmawiać na temat ówczesnej zaognionej sytuacji wokół polskich emigrantów, zgodziłam się. Zanim jednak audycja się zaczęła, dzwonili do mnie z BBC, aby powiedzieć, że to nie będzie łatwa rozmowa i w każdej chwili mogę ją zakończyć. I tak, zaczyna się audycja i Jonathan Miles pyta mnie, dlaczego tutaj przyjechałam, a ja odpowiadam, że chciałabym powiedzieć, że dla pięknej angielskiej pogody. Jonathan roześmiał się i powiedział, że chyba się polubimy. W sumie zamiast 5 minut na antenie, Jonathan poprosił mnie o pozostanie do końca audycji i na równi z nim i ekspertem ze Stanów Zjednoczonych rozmawialiśmy o problemie spostrzegania emigrantów. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się sms od mojej znajomej dziennikarki BBC, która napisała: „nie słyszałam audycji, bo byłam na konferencji, ale Jonathan wysłał mi smsa, że argumentami ugrillowałaś ich wszystkich”.

Proszę powiedz, co jest Twoim życiowym i zawodowym celem?

To są kompletnie inne rzeczy, a zarazem mają tyle wspólnych linków, że zaczynam je widzieć jako całość.

Czy mogłabyś zdradzić kilka wskazówek, naszym rodakom, jak odnaleźć w sobie potencjał i siłę do realizacji marzeń związanych z karierą?

Po pierwsze, pamiętać o złotej „Zasadzie Koła” Karen Watson.

Po drugie, kiedy rozmawiałam z Księciem Janem Żylińskim powiedział, najważniejsze jest znaleźć w sobie siłę i wiarę i osobę, która tę wiarę w nas utrzyma. Dla mnie takim pierwszym impulsem były moje studia

„Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna”. Odpowiedni kurs mojego życia obrał mój profesor Jacek Wachowski. Wówczas postrach całej uczelni. Pamiętam ten moment tak dokładnie, być może dlatego, że nigdy nie miałam okazji podziękować profesorowi Wachowskiemu za drogowskaz, za szanse i za wiarę we mnie. Kierunkiem, który wybrałam na studiach było „Zarządzanie i Marketing”, ale już przy pierwszych całkach zrozumiałam, że są to wody, w których łatwo zatonę. „Uzyskaj jak najwięcej z siebie, bo wszystko jest dla Ciebie” słowami  Ralpha Waldo Emersona zdałam się przekonać profesora. Choć teraz po latach, wiem, że jest to geniusz, wizjoner, człowiek, który tamtego roku skompletował rocznik studentów niczym z filmu „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” z Robinem Williamsem. Profesorze, z tego miejsca, pragnę z całego serca powiedzieć: „Kapitanie, mój Kapitanie”.

Jakie masz plany na przyszłość, gdzie się widzisz za kilka lat?

W szeregach tych, którzy zgodnie ze swoimi umiejętnościami, godnie będą reprezentować Polskę i Polaków.

Co sądzisz o pierwszych Targach Polskiego Biznesu, zorganizowanych przez firmę Pozytywni Un. Ltd.?

Każda forma integracji jest bardzo ważna. W jednym z moich wywiadów Pan Piotr Sułek powiedział:’(…) Musimy pamiętać, że będąc na obczyźnie jesteśmy ambasadorami naszego kraju. Polska i Polacy mają wiele do zaoferowania.”

(http://polishcommunityconsultant.blogspot.co.uk/2015/07/z-lekcji-naszych-ojcow.html)

Oby było jak najwięcej takich inicjatyw. Życzyłabym Wam jak i innym organizacjom, tłumów w trakcie takich spotkań. Mam nadzieję, że coraz więcej Polaków będzie miało potrzebę uczestnictwa w takich spotkaniach.

Chciałabym Cię również zapytać o Twoje zdanie w sprawie inicjatywy Księcia Jana Żylińskiego „Polaku, poczuj swoją siłę”. Czy uświadamiając sobie swoją przynależność społeczną jesteśmy w stanie zmienić stosunek brytyjskiej społeczności do polskiej?

Winston Churchill powiedział: ” Niewiele jest cnót, których Polacy nie posiadają, ale niewiele też jest błędów, których potrafili uniknąć…”

We wspomnianym już przeze mnie wywiadzie, Pan Piotr Sułek powiedział również: ”Radzić sobie trzeba wszędzie. My, Polacy potrafimy ciężko pracować, jesteśmy rzetelni. Ale trzeba też być czujnym obserwatorem. (…)Byłem poważany przez oficerów, wiedziałem co się dzieje na świecie (…)Polacy potrzebują przywódcy”.

No i tak znalazł się śmiałek, Książę Jan Żyliński, który nie tylko Polakom przypomniał prawa hymnu:

„ (…)

Co nam obca przemoc wzięła,

Szablą odbierzemy.”



Już dziś wiemy, że Anglicy będą mieli referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Kilka dni temu Grecja powiedziała Unii stanowcze – nie! Już dziś też wiemy, że Książę Jan Żyliński wystartuje w wyborach na burmistrza Londynu. To pierwsza osoba pochodzenia polskiego, która kandyduje na to stanowisko. Więc pozwolę sobie powtórzyć za Panem Piotrem Sułkiem: ”Bądźmy czujnymi obserwatorami. Polacy potrzebują przywódcy.” Mamy wiele cnót, postarajmy się nie powtarzać błędów. Możemy też nauczyć się jednej lekcji od Anglików i jak w jednym z wywiadów Książę Jan Żyliński powiedział :” Go and try with an open mind.”

Dziękujemy za świetny i wyczerpujący wywiad, życzymy dalszych sukcesów zawodowych, jak i życiowych.


Wszystkich Pozytywnych zapraszamy na blog Marleny: polishcommunityconsultant.blogspot.co.uk

Barbara Larysz