Z lekcji naszych ojców... |
Wpisał Marlena Maria Weber
|
Wtorek, 07. Lipiec 2015 16:14 |
Radiotelegrafista w armii gen. Tadeusza Andersa, człowiek, który wie, co znaczy Syberia i emigracja z kraju, o który walczył. Pana Piotra Sułka poznaję w polskim sklepie, prosi o pomoc w wyborze sera, zaczynamy rozmawiać i tak poznaję niezwykłą historię rodziny Sułków. Ojciec Wandy i Antoniego, warto zapamiętać to nazwisko, bo jeszcze o nim usłyszymy...
Marlena Maria Weber - Kolejna fala emigracji, a z nią wiele różnic. Piotr Sułek- Knajpa, siedzimy w sobotę w knajpie. Jeden naszych polskich znajomych (bo Anglicy się z nami nie bratali) dostał właśnie angielskie obywatelstwo i zaczął siadać przy osobnym stole. I tak siedzi sam i wtedy przechodzi obok niego Anglik i pyta go dlaczego nie siedzi z Polakami, na to on odpowiada, że własnie dostał obywatelstwo angielskie i jest już Anglikiem. Na to ten Anglik:” Może i masz angielskie obywatelstwo, ale dla nas zawsze będziesz Polakiem.” Po między Wami , a nami, jest ta różnica, że wtedy myśmy tu polską społeczność budowali. Polska wciąż była okupowana i my Polacy byliśmy tutaj 2 kategorią. Do Polski strach było wracać. Z automatu też byliśmy uznawani za zachodnich szpiegów, antykomunistów.
MMW- Dlatego Pan nigdy nie wrócił do kraju? Piotr Sułek - Wielu moich znajomych wróciło, obiecywali, że napiszą, ale nikt nie napisał. I z tego powodu bałem się wracać.
MMW- Więc trzeba było sobie poradzić tutaj. Piotr Sułek - Radzić sobie trzeba wszędzie. My, Polacy, potrafimy ciężko pracować, jesteśmy rzetelni. Ale trzeba też być czujnym obserwatorem. Kurgan, (Kurgan – miasto obwodowe, we wschodniej części Rosji, nad Tobołem - dopływ Irtysza) przyszła wiosna, a wraz z nią rzekę wylało. Trzeba było most zbudować. Szukali cieśli, bo trzeba było najpierw topor naostrzyć, potem drzewo obrobić. Ja nigdy cieślą nie byłem, ale podniosłem rękę, bo chodząc z ojcem po ulicach Grajewa widziałem jak na ulicy noże ostrzyli. Więc naostrzyłem i topór, i drzewo obrobiłem.
MMW- Ale ta nasza sumienność to czasami ślepy zaułek. Piotr Sułek- Gdy byłem na robotach w Rosji, obok naszego baraku był barak z rosyjskimi kryminalistami. Ludzie mówili, że kiedyś grali w karty o głowę komisarza, przegrany miał ją przynieść, albo jego głowa miała polecieć. Ja tego nie widziałem, ale głośno o tym było, bo głowę komisarza przyniesiono! Pewnej nocy przyszedł do nas jeden z nich i mówi: „Wy, Polaczki, zdrowy naród, za dużo robicie, nam też tak każą pracować”. Byliśmy przerażeni, mówimy mu, że my na chleb pracujemy. Ten kryminalista był jednak inteligentny, zrozumiał nas, a my jego. Powiedział: „Róbcie mniej, narzekajcie na węgiel i żelazo”. Więc zaczęliśmy narzekać, a oni uwierzyli i zaczęliśmy trochę spowalniać. Już nikt więcej od nich do nas nie przyszedł.
MMW- I przetrwaliście. Piotr Sułek - W życiu chodzi o to, żeby człowiek uwierzył, że da radę.W Pietro-Pawłosku było nas 12: Żydzi, Polacy, Czesi
kowali potrzebowali. Wacław Cieślak z Białegostoku podnosi rękę, więc go pytam: „Kowalem jesteś?”, a on odpowiada: „Nie, ale wiem jak się konie kuje”. No to i ja się zgłosiłem. Zaprowadzili nas do żelaza. Na Syberii była elektryka, która pompowała powietrze, a z tego robiło się huki (huk – metalowy kwadrat ok. 20/30 cm). Takich huków w trakcie zmiany trzeba było zrobić od 80 do 100. Nocne zmiany po12 godzin, a za to 800 gramów chleba i kostka cukru. Nasza porcja była największa, potem 600, 400 i 200g. A gdy przyszła wiosna, to koniczynę jedliśmy... Biedne kobiety z pobliskich wiosek przychodziły i my tę koniczynę od nich kupowaliśmy w drodze do pracy. Ach, ta koniczyna pachniała jak cebula...
Czytaj całość - kliknij tutaj...
|
|